BMW M135i xDrive. Radość z jazdy (test)

Pamiętacie swoje pierwsze dni za kierownicą po otrzymaniu prawa jazdy? Przebieg samochodu rośnie jak szalony, wieczna nieobecność w domu i nieprzespane noce. Wszystko przestaje się liczyć, bo w końcu możemy jechać. Teraz popatrzcie na zdjęcie powyżej i uwierzcie mi, choćbyście spędzili dziesiątki lat za kółkiem, krótka przejażdżka tym BMW obudziłaby w Was te same instynkty. Kilka dni mu wystarczyło, by postawić mój świat motoryzacji do góry nogami.

Wydawać by się mogło – zwykła jedynka. Najmniejszy model BMW, bez tradycji, do tego hatchback. Zdążyliśmy się przyzwyczaić do ich widoku na ulicach, najczęściej z małymi silnikami diesla, służące za drugie lub nawet trzecie auto w domu. W jaki sposób mogłoby być emocjonujące? Wszystko za sprawą najszybszej litery świata umiejscowionej na tylnej klapie.

Choć w nazwie pojawia się M, nie należy mylić tego modelu z najbardziej ekstremalnymi odmianami BMW – M Power. Legendarne „M-ki” wytwarzane są na oddzielnych liniach produkcyjnych. W tym przypadku oznacza to pakiet M Performance obejmujący usportowiony silnik, zawieszenie, hamulce oraz pakiet stylistyczny M. M135i nie jest zatem bezpośrednim następcą narowistego 1M, a raczej serią 1 na sterydach.

M jak Moc

Podróż windą nigdy mi się tak nie dłużyła. Wydawało mi się, jakby zatrzymywała się na każdym piętrze. W końcu minus dwa. Najpierw poznajemy się wzrokowo. Alpejska biel na grafitowych felgach. Z zewnątrz jest potulna, nie zdradza potencjału, jaki w niej drzemie. Zmienione zderzaki i duże felgi dziś już nic nie znaczą. Zastanawiać mogą wielkie tarcze hamulcowe z niebieskimi zaciskami z logo M i podwójna końcówka wydechu, jednak niewprawny obserwator nie zwróci na to uwagi. Jedynka jest zgrabna, długa maska zapewnia jej idealne proporcje. Ma tylko mały problem z przodem. To piękna twarz z wyłupiastymi oczami. Mocniej nachodząca maska mogłaby to rozwiązać.

BMW M135i xDrive

M135i to jeden z najbardziej niepozornych samochodów na rynku. Niemądrym jest go lekceważyć. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Turbodoładowane sześć cylindrów o pojemności trzech litrów i napęd na cztery koła. Efekt końcowy? 320 KM i 450 Nm. Wiecie co to oznacza? Pierwszą setkę w 4,7 sekundy. Wystarczająco, by podjąć równą walkę ze świateł z BMW M3, Lexusem IS-F, Audi RS3 i RS4 czy zostawić w tyle Porsche Boxstera S.

Centrum dowodzenia światem

Pierwsze co odczuwam to pozycja za kierownicą. Jest fenomenalna. Każdy znajdzie tutaj ustawienie dla siebie. Można szorować pośladkami o asfalt lub usiąść wyżej. Niezależnie od pozycji pedały i kierownica są właśnie tam, gdzie być powinny. Dużą rolę odgrywają w tym wykończone materiałem i alkantarą sportowe fotele o pełnym zakresie regulacji. Pompowane boczki pozwalają się w nich zatopić. Ściskam w rękach kierownicę z pakietu M. Jest gruba, a przy tym mięsista. Pewnie leży w dłoniach i to chyba najlepsze stery jakie trzymałem.

BMW M135i fotele

Po chwili rzędowa szóstka budzi się do życia. Ten silnik to jedna z najdłuższych tradycji BMW. Charakterystyczne od lat 70-tych brzmienie i kultura pracy są nie do podrobienia. Za moimi plecami odzywa się wyraźny bas z wydechu. Jest tu jednak haczyk. BMW zastosowało system wspomagania dźwięku silnika. Część tej melodii, którą słyszymy w kabinie leci z… głośników! Wydaje się to dziwne i kontrowersyjne. Jednak możecie mi wierzyć, że silnik sam w sobie brzmi przepięknie, a wydech M Performance groźnie bulgocze i strzela po odjęciu gazu. Sztuczka polega na tym, że siedząc w mocno wyciszonym wnętrzu nie możemy cieszyć się pełnią dźwięków. Z pomocą przychodzą podbite elektronicznie niskie tony. Osobiście nie mam nic przeciwko, gdy każde wciśnięcie gazu to rozpętanie burzy z piorunami. Nawet będąc trochę oszukiwanym, czy to nie kwintesencja Radości z Jazdy?

BMW M135i xDrive zegary

Rozsądek i dojrzałość na bok

Ależ on jest szybki! Pierwsze dociśnięcia gazu są piorunujące. Cały czas niekontrolowany uśmiech i adrenalina. Na każdych światłach chcę ustawiać się pierwszy żeby wystrzelić na zielonym. Tak, ten samochód nie przyspiesza, on rwie do przodu. Zero boksowania kół, zero pisku, jest tylko potężny ciąg w pełnym zakresie obrotów. Biegi przeskakują błyskawicznie. Przed kolejną sygnalizacją dowiaduję się, co znaczą skuteczne hamulce. Czterotłoczkowe zaciski wbijają mój mózg w czoło. Gdybym miał na sobie krawat, przez tą chwilę na pewno wisiałby poziomo. Zielone i znów ruszam pierwszy, obrotomierz błyskawicznie dobija do czerwonego pola, prawą łopatką przy kierownicy wbijam 2, zaraz potem 3 i długi zakręt. Silnik niesamowicie wkręca się na obroty wydając przy tym jeden z piękniejszych głosów, jakie słyszałem. Wydaje mi się jakby miał ochotę zerwać przyczepność i kręcić samochodem w kółko jak szalony. Nie pozwala na to zawieszenie i napęd, M135i jedzie jak przyklejone! Jest świetnie wyważone, niezależnie od prędkości prowadzi się pewnie i przewidywalnie.

Prowokuje do nieprzyzwoicie szybkiej jazdy. Zakręty, które codziennie pokonuję, zdarzało mi się przejeżdżać ponad dwukrotnie szybciej niż zwykle. Siedząc za kierownicą czułem się jak pilot myśliwca, szukałem na drodze celów, które systematycznie jeden za drugim likwidowałem. W ciągu pięciu dni nie znalazłem godnego konkurenta. Najbliżej było Megane RS, które delikatnie mówiąc zostało zniszczone. M135i najpierw wabi swoim niewyzywającym wyglądem, by potem nie pozostawić najmniejszych szans swojej ofierze. Cały czas jednak czułem, że potencjału tego samochodu nie da się wykorzystać na drogach publicznych. Osiągi na tym poziomie w jeździe miejskiej to gruba przesada. Nie na co dzień.

BMW M135i xDrive tył

Od świateł do świateł, to nie jazda

Właśnie dlatego wybrałem się w kilkusetkilometrową trasę. Na początek nie odmówiłem sobie wyciśnięcia z M135i wszystkiego, co dała jej fabryka. To było najlepsze wyprzedzanie w życiu. Tu nie chodziło o to, by szybciej dotrzeć do celu. Chodziło o przeskakiwanie do przodu, samo w sobie było celem. Wyprzedzało się po jednym i po dziesięć aut, bo ten samochód to lubi i tego się od Ciebie domaga. Przy każdej prędkości wgniata w fotel. Nagły koniec przychodzi przy 250, ale wtedy BMW ma jeszcze dwa biegi w zanadrzu. Wydaje mi się, że bez kagańca M135i miałoby potencjał na osiągnięcie nawet 280 km/h. Kwestia spalania schodzi w takim samochodzie na drugi plan. Przeszkadzał mi zdecydowanie zbyt mały zbiornik, bo można go osuszyć nawet na odcinku 200 kilometrów.

Ten samochód to nie tylko osiągi. Popatrzcie na tryby układu napędowego i zawieszenia – Eco Pro, Comfort, Sport i Sport+. Pierwszego użyłem z ciekawości i wyłączyłem po minucie czując, że pedał BMW zaczął reagować jak w Pandzie. Pewnie pozwala zredukować zużycie paliwa, ale nie o to w tym aucie chodzi. Zaskoczył mnie najbardziej uniwersalny tryb Comfort. Jedynka jest dość mała, a czułem się jak w samochodzie o dwie klasy większym. Świetnie wybierała nierówności, nawet na niskoprofilowych oponach. Wyruszyłem z kompletem pasażerów i nikt nie narzekał. Wygoda na najwyższym poziomie i wygląda na to, że i miejsca z tyłu jest wystarczająco dla dwóch dorosłych osób. To przecież w pełni funkcjonalny samochód klasy premium. Jakość da się zauważyć w każdym miejscu wnętrza. Wszystko jest przemyślane, ergonomiczne i solidne. BMW zdążyło nas do tego przyzwyczaić. Nie jest to poziom piątek i siódemek, ale jest naprawdę dobrze.

Kulturalny prowokator

Wilk w owczej skórze to bardzo wyświechtany slogan, ale tutaj najlepiej oddaje rzeczywistość. Ten niepozorny hatchback to szaleniec, który domaga się ostrego traktowania. Jeżeli uda Ci się odmówić, również będziesz zachwycony. Staje się bardzo kulturalnym samochodem do pokonania każdej trasy, nawet w 4 osoby. Ma tunel na narty, uchwyty na bagażnik dachowy i szereg zabawek znanych z komfortowych pojazdów. Jedynie cena wydała mi się wysoka. Ale potem spojrzałem do konkurencji – kosztuje tyle samo, co Mitsubishi Lancer EVO i Mercedes A45 AMG. Wiecie, to już najwyższa półka osiągów wśród „cywilnych” samochodów. Wyżej wkraczamy już w świat Porsche i egzotyków. Poniżej 5 sekund do setki za mniej niż 200 tys. zł to dobra oferta. Chcąc więcej trzeba przygotować się na dużo pokaźniejszą sumę.

BMW M135i xDrive bok

Właśnie tak bym zrobił – kupiłbym prawie podstawową wersję, nienapchaną gadżetami. Ma to, co najważniejsze czyli osiągi. A potem jeździłbym całymi dniami i nocami. Bo z tego samochodu po prostu nie chce się wysiadać.

Dane Techniczne:
Napęd
Rodzaj silnika: benzynowy, R6 Turbo
Pojemność: 2979 cm3
Oś napędzana: obie, xDrive
Moc maksymalna: 320 KM
Maks. moment obr.: 450 Nm
Skrzynia biegów: 8-biegowa, automatyczna
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 4340/1765/1411 mm
Rozstaw osi: 2690 mm
Pojemność bagażnika w litrach: 360/1200
Masa własna: 1595 kg
Dane eksploatacyjne producenta (test)
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 4,7 s
Prędkość maksymalna: 250 km/h (ograniczona elektronicznie)
Zużycie paliwa – trasa: 6,1 l/100km (8,5-12)
Zużycie paliwa – miasto: 10,8 l/100km (14-25)
Zużycie paliwa – cykl mieszany: 7,8 l/100km (13,5)
Pojemność zbiornika paliwa: 52 litry
Emisja CO2 [g/km]: 182

Cena podstawowej wersji –196 500 zł
Cena testowanego egzemplarza – 242 193 zł