Skoda Fabia 1.2 TSI Combi Ambition. Alpejska wyprawa (test)

Zapowiadając ten test, w formie dłuższej niż zwykle, dostaliśmy komentarz od jednego z fanów – „oby nie w więcej niż 2 osoby i nie dalej niż w polskie góry”. Rzeczywiście, w kilkunastogodzinną podróż najchętniej zabralibyśmy wielkie, komfortowe auto. Niestety nie wszystkich zapalonych podróżników na takie stać. W ich zasięgu może być jednak popularna Skoda Fabia. Sprawdziliśmy zatem jak się spisze załadowana czterema osobami z bagażnikiem dachowym na dystansie 2000 kilometrów… w jedną stronę.

Przygotowując się do wyjazdu, kilka razy usłyszałem – w Alpy, Fabią jeden-dwa? Chyba Cię pogięło. Przyznam, że miałem chwilę zwątpienia. Najbardziej martwiłem się o rozmiar bagażnika, ilość miejsca z tyłu i brak środkowych podłokietników. Z pomocą przyszły mi opowieści rodziców o wyjazdach ‘na handel’ w czasach ich młodości. Jeżeli ludzie jeździli załadowanymi, spartańskimi maluchami do Turcji, to co w tym przypadku mogłoby pójść źle?

Skoda Fabia 1.2 test

Pierwsze kroki

Wyjeżdżamy z Warszawy o 5:30, nawigacja wyświetla 18 godzin jazdy do celu. Wspaniale, że w końcu udało nam się w pełni dołączyć drogowo do Europy. Wjeżdżamy na autostradę przed Pruszkowem, a planujemy zjechać dopiero za Grenoble. Od samego początku prawdziwy test przechodzą wycieraczki. Tempomat jest niezastąpiony w dłuższych podróżach, zatem ustawiam go na prędkość 110 km/h. Pasażerowie momentalnie zasypiają, a ja w ciszy analizuję poziom hałasu. Najpierw słychać bagażnik dachowy. To dobrze, jeszcze go nie zgubiliśmy (też tak macie?). Odczuwalny jest brak ‘szóstki’. Przy tej prędkości strzałka obrotomierza wskazuje nieco poniżej 3 tys. obrotów, co sprawia, że silnik też słychać co już niekoniecznie mnie cieszy. Mimo to, nawet po kilkunastu godzinach nikt się na nadmierny hałas nie skarżył, jest więc do zaakceptowania.

Zbliżając się do granicy z Niemcami, zacząłem się martwić. Komputer pokładowy był bezlitosny. Średnie spalanie wyniosło 8.7 l/100km. W połączeniu z 45-litrowym zbiornikiem dawałoby to tankowania co 500 km. Całe szczęście w krainie Autobahnów słońce przynosi nieco optymizmu. Zrezygnowałem z tempomatu, aby skorzystać z siły bezwładności. Lekko rozpędzając się jadąc z górki i nie ‘dusząc’ silnika pod górę udaje mi się zejść do wyniku 6,8 litra przy wyższej prędkości! Moja pięta czuje to jeszcze dziś, ale i ja czuję satysfakcję z oszczędności.

Skoda Fabia kombi na trasie

Trening wytrzymałości

Zadajecie sobie pewnie pytanie, jak wysiedzieć na tak nieskomplikowanie wyglądających fotelach. Okazuje się, że jakikolwiek ból pojawił się dopiero po 12 godzinach jazdy. Pozycja za kierownicą, choć nieco jak na stołku, jest przyjemna i ergonomiczna. Koncern VW już nas przyzwyczaił, że wszystko co potrzebne do obsługi samochodu jest tam, gdzie być powinno. Stylistyka kokpitu może nie jest zbyt wyszukana, ale wnętrze na pewno można określić mianem praktycznego.  Do pełni szczęścia zabrakło tylko podłokietnika, ale nie było to tak dotkliwe jak się obawiałem. Pasażerowie nie skarżyli się też na miejsce z tyłu. Dwie dorosłe osoby mogą bez przeszkód podróżować na długich dystansach.

Jazda autostradowa przez setki kilometrów jest nużąca. Większą część podróży nie robisz nic. Obowiązkiem kierowcy jest utrzymywanie samochodu na pasie i sprawdzanie sytuacji w lusterku by w odpowiednim momencie móc wyprzedzić wolniejszego. Pozostają małe przekąski, kawa z termosu i muzyka. System audio gra zadziwiająco dobrze jak na tą klasę samochodu, ale to brak ograniczeń prędkości pozwala na zapewnienie sobie zastrzyku adrenaliny. Oglądanie całej gamy modeli BMW, Audi i Mercedesów legalnie prujących jednym z trzech pasów pod 200 km/h irytuje i wywołuje zazdrość. Ostatecznie i ja postanowiłem skorzystać z tego przywileju. Udało mi się rozpędzić w pełni załadowaną Skodę do 180 km/h. Niejeden kierowca musiał zadać sobie pytanie „Co ta Fabia ma pod maską?!”

Fabia kombi na autostradzie

Sprintem na metę

Rzeczywiście, szybszą Fabią byłaby jedynie 180-konna wersja RS. Testowany egzemplarz był napędzany drugim co do mocy oferowanym silnikiem. Z pojemności 1.2 z pomocą turbosprężarki uzyskano 105 KM. Prężne rozpędzanie do setki trwa 10 sekund, a wyprzedzanie nawet mocno obciążonym autem nie było kłopotliwe. Szczególnie odczuliśmy zalety jednostki TSI po zjeździe z autostrady na górskie serpentyny. Fabia sprawnie wspięła się na wysokość 1700 m n.p.m. w ciągu pół godziny, wyprzedzając przy tym kilku konkurentów z segmentu. Również zawieszenie nie zawiodło. Na zakrętach o wszystkich możliwych stopniach prowadziła się pewnie i bez zastrzeżeń. Skutecznie czuwał nad nami też system ESP, który odpowiednio wcześnie zapobiegał większości poślizgów na zaśnieżonej drodze. Kolejny raz przekonałem się, że mały silnik benzynowy plus turbo to mieszanka wybuchowa. Z jednej strony osiągi i spalanie przy spokojnej jeździe są bardzo dobre. Spróbuj jednak dociskać gaz zbyt mocno, a w zbiorniku zawiruje. W jeździe miejskiej odczujecie kolejną zaletę tej jednostki – cicha praca na niskich obrotach. Kilku narciarzy idących drogą prawie zostało przejechanych bo… do samego końca nie słyszeli nadjeżdżającego z tyłu samochodu.

Zasypany samochód

Co widać na górze?

Na miejscu zastały nas intensywne opady śniegu. Łańcuchy przeciwśniegowe były pozycją obowiązkową, a samochody stojące w jednym miejscu ponad 2 dni zmieniały się w zaspy śniegu. Gdy przyszedł czas na sesję zdjęciową, modelka musiała być najpierw odnaleziona, a potem odkopana. W miarę jak sylwetka Fabii wyłaniała się spod białego puchu, dochodziłem do wniosku, że niczego jej nie brakuje. Design charakterystyczny dla poprzedniej odsłony Skody nie stracił na świeżości. Można by nazwać go atrakcyjnym, gdyby nie jego powszechność. Czarne słupki A są świetnym zabiegiem, ale wyróżniają się jedynie w przypadku jasnego samochodu. Najdłuższe w moim życiu odśnieżanie zakończyłem na dużych, 16-to calowych felgach. Według mnie pozycja obowiązkowa dla tego samochodu. Nie przyczyniły się do znacznego pogorszenia komfortu jazdy, ale pozwoliły Fabii skutecznie wybić się z szarego tłumu.

Małe, a cieszy

Po sześciu dniach, które Skoda spędziła na parkingu, a ja na stoku – zatęskniłem. Nie miałem najmniejszych oporów, aby wsiąść za kierownicę na kolejne 20 godzin. Nie wiem czy to dlatego, że lubię jeździć, czy dlatego, że Fabia jest udana. Najprawdopodobniej obie te rzeczy. Całą drogę powrotną miałem wrażenie, jakbym jechał trochę większym autem. Skoda nie poddawała się podmuchom wiatru i nie przeskakiwała na nierównościach przy większych prędkościach. Po powrocie ponownie się skurczyła i stała się małym autem miejskim. Zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, że tak nieduży samochód może tyle pomieścić.

Autostrada

Dwa tygodnie z Fabią pozwoliły mi zrozumieć fenomen Skody. Dostajesz dokładnie to, za co płacisz. Samochód, który jeździ i nie zawiedzie Cię w żadnej sytuacji. Wakacyjny wyjazd po Europie, nad polskie morze czy w góry? Fabia nie ma z tym problemu. Ale to przede wszystkim w codziennych dojazdach do pracy odwdzięczy Ci się zwinnością i nie zrujnuje Twojego portfela.

Jestem na tak, bo:

– stosunek jakości do ceny,
– uniwersalność, praktyczność,
– bardzo dobre osiągi,

Dlaczego nie:

– jednostka 1.2 TSI ma paliwożerne zapędy

Dane Techniczne:
Napęd:
Rodzaj silnika: benzynowy, R4 Turbo
Pojemność: 1197 cm3
Oś napędzana: przednia
Moc maksymalna: 105 KM
Maks. moment obr.: 175 Nm
Skrzynia biegów: 5-biegowa, manualna
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 4247/1642/1498 mm
Pojemność bagażnika w litrach: 505/1485
Masa własna: 1075 kg
Dane eksploatacyjne producenta (test)
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 10,2 s
Prędkość maksymalna: 193 km/h
Zużycie paliwa – trasa: 4,5l/100km (5-7)
Zużycie paliwa – miasto: 6,8l/100km (7,5)
Zużycie paliwa – cykl mieszany: 5,3l/100km (6,5)
Pojemność zbiornika paliwa: 45 litrów

Cena podstawowa – 50 050 zł
Cena testowanego egzemplarza – 62 250 zł