Pimp my ride! Test Kia Soul 1.6 GDI XL

Sześć lat temu w Detroit Kia pokazała dziwny projekt o nazwie Soul Concept. Była to wówczas jedna, z tych śmiałych wizji, której nikt nie dawał większych szans na wprowadzenie do sprzedaży. Jednak dwa lata później w Paryżu zobaczyliśmy produkcyjną wersję Soula – wtedy to połowie z nas opadły szczęki. Po prostu nikt nie spodziewał się po Kii tak fajnie wyglądającego auta. Niedawno mieliśmy okazję przetestować model po zeszłorocznym liftingu. Czy mimo upływu lat Soul nie stracił nic ze swojej atrakcyjności?

Prezentując wam odświeżonego Soula czuję się trochę jak Xzibit w kultowym programie MTV. W końcu oczekiwania wobec zmodernizowanego/odpicowanego auta są zawsze wysokie. Czy teraz będzie lepiej wyglądać? Jak się prowadzi? Ile bajerów upchnięto do środka? Zaraz o wszystkim wam opowiem.

Na początek jednak zacznę od najważniejszej moim zdaniem zmiany, niewidocznej na pierwszy rzut oka – mowa o silniku. Od teraz benzynowe serce Kii posiada bezpośredni wtrysk paliwa, a moc jaką wyciśnięto z pojemności 1.6-litra wzrosła o 14 koni do równych 140 KM. W praktyce oznacza to, że ta czerwona kostka na kołach nad wyraz ochoczo reaguje na każde dodanie gazu. Silnik można do tego kręcić wysoko nie mając wrażenia, że auto się męczy.

Suche dane mówią o sprincie do 100 km/h w czasie 10.4 s, jednak w miejskich realiach dzięki precyzyjnej i dobrze zestopniowanej skrzyni biegów ma się wrażenie dużo lepszych osiągów. Agresywny styl jazdy odbił się na wyniku spalania, które średnio w teście wyniosło 8.9 l/100 km, czyli o dobry litr więcej niż podaje producent. Cóż, każda zabawa musi kosztować. Na osłodę pozostaje jeszcze znakomite wygłuszenie kabiny – wiele razy stojąc na światłach miałem wrażenie, że silnik chyba właśnie przestał pracować. Duży plus.

Pora powiedzieć kilka słów o prowadzeniu tej Kii. Widzicie te fantastyczne koła? Mhm, mają 18 cali, a założone na nich opony to rozmiar 225/45. Jak takie połączenie sprawdza się na naszych drogach? Gdybym chciał narzekać napisałbym, że w trosce o swój komfort osiedlowe progi zwalniające pokonacie w żółwim tempie – tak jakbyście prowadzili Lamborghini Aventadora. I że jazda po, wydawałoby się dotąd, równej kostce brukowej wywoła u was zgrzyt zębów. Ale już tak na serio – tragedii naprawdę nie ma. Owszem, jest dosyć twardo, ale nie na tyle, żeby zrezygnować z takich felg. Dużo ważniejsze jest dla mnie pewne zachowanie na drodze. Soul mimo sporego wzrostu w szybkich zakrętach trzyma się jezdni niemal jak przyklejony, a pracujący z lekkim oporem układ kierowniczy daje odpowiednie wyczucie przednich kół. Podoba mi się to.

W przeciwieństwie do wnętrza Soula. Czemu? Popatrzcie na karoserię: wyrazisty kolor, wiele przetłoczeń, modne LED-y, wielkie lampy przeciwmgielne, spore relingi – jednym słowem jest na czym oko zawiesić. Sylwetka nie straciła nic na aktualności, dzięki czemu nadal zajmuje u mnie wysokie miejsce w kategorii fajnych aut. Wracając jednak do kwestii kabiny, jest tu najzwyczajniej w świecie nudno.

Owszem dobrej jakości (twarde) plastiki są znakomicie spasowane, a ergonomią obsługi kokpitu można by obdzielić niejedno francuskie auto, ale nadal upieram się przy tym, że powinno być tu bardziej kolorowo, odjazdowo. Widziałbym tu np. coś w stylu lakierowanego tunelu środkowego rodem z Nissana Juke. Trochę szkoda, że nasz egzemplarz nie miał czerwono-czarnego środka, który zdecydowanie ożywiłby atmosferę. Zamiast tego była tapicerka w szarą kratę, która z pewnością spodoba się waszej babci, kiedy weźmiecie ją na przejażdżkę.

Ale czy wnętrze ma jakieś prawdziwe zalety? Tak – po pierwsze przestronność. Jest tu dużo miejsca: na nogi, nad głowami, na wysokości barków; czwórka dorosłych nie będzie narzekać na ciasnotę. Nie jestem tylko pewien, czy jadąc np. na weekend za miasto uda im się spakować walizki do 222-litrowego bagażnika. Co drobniejsze rzeczy na szczęście można włożyć do skrytek pod jego podłogą, dzięki czemu będziemy mieli w sumie do dyspozycji maksymalnie 340 litrów pojemności.

Drugi plus to bogate wyposażenie seryjne. Są tu m.in. podgrzewane fotele, automatyczna klimatyzacja, wielofunkcyjna kierownica, wbudowany system głośnomówiący czy tak przydatne złącze USB. Dostaniemy to za cenę 60 990 zł (wersja XL). Rzut oka w cennik np. Toyoty Urban Cruiser i od razu widzimy, że może być jeszcze drożej.

Czas na podsumowanie: czy Kia Soul dobrze wyszła na ostatnim face liftingu? Wydaję mi się, że tak. Na szczęście z niczym nie przedobrzono i auto zachowało swój oryginalny i fajny charakter. Mocniejszy silnik wprowadzi uśmiech na twarzy kierowcy, a dobre wyposażenie i 7-letnia gwarancja usprawiedliwią cenę wersji XL. Kia Soul to przykład na to, że Koreańczycy potrafią zrobić samochód, które pozytywnie wystaje z tłumu innych aut. Gdyby nie smutne wnętrze uznałbym go za niemal idealne auto do miasta.

Dane techniczne:
Napęd
Rodzaj silnika: benzynowy, R4
Pojemność: 1591 cm3
Typ napędu: przedni
Moc maksymalna: 140 KM (6300 obr/min)
Maks. moment obr.: 166 Nm (4200 obr/min)
Skrzynia biegów: 6-biegowa, mechaniczna
Nadwozie
Długość / Szerokość / Wysokość: 4105 / 1785 / 1610 mm
Pojemność bagażnika w litrach: 222 / 340 – 1355
Masa własna: 1170 kg
Ładowność: 520 kg
Rozstaw osi: 2550 mm
Dane eksploatacyjne producenta
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 10.4 s
Prędkość maksymalna: 185 km/h
Zużycie paliwa – trasa: 5.6 l/100km
Zużycie paliwa – miasto: 7.7 l/100km
Zużycie paliwa – cykl mieszany: 6.4 l/100km
Pojemność zbiornika paliwa: 48 litrów
Emisja CO2 [g/km]: 149
Cena: 60 990 zł